Witajcie !
Dzisiejszy wpis, będzie o najpiękniejszej wartości na świecie jaką jest MIŁOŚĆ.
Czym dla mnie jest ta cudowność?
Często zastanawiam się co właściwie dzieje się w mojej głowie i sercu...czy wiem co czuję i, czy sobie czegoś nie wmawiam. Poddaję dogłębnej analizie wszelkie przejawy rozkojarzenia, zatracenia i uniesienia. Nie chodzi o to, by o miłości pisać pięknie...bo miłość bywa brzydka, okrutna...teoretycznie. Niejednokrotnie ludzie ranią się nawzajem, bo wiedzą, że nie jest im pisane wspólne życie i próbują się od siebie odizolować. Smutneee...Muszę przyznać, że jeśli chodzi o mnie...nie wyobrażam sobie by istniała jakakolwiek przeszkoda, która by sprawiła, że przestałabym kochać...może być tak,że chwilowo smutek, złość, czy nienawiść przysłonią mi pozytywne uczucia,ale z czasem to wszystko opada...pojawia się spokój i można na nowo poczuć miłość. Zmienioną, dojrzałą i zranioną,ale to wciąż ona...już mniej ufna...zdystansowana...ale nadal prawdziwa i budząca serce do szybszego bicia, gdy tylko obiekt westchnień pojawi się w pobliżu. Znam to...i muszę przyznać,że polecam. Zaczęłam się zastanawiać, czy to rzeczywiście była miłość ( w czasie smutku i złości), a gdy wszystko się uspokoiło, minęło trochę czasu i zobaczyłam Go z oddali...serce waliło mi jak młot i myślałam,że zemdleję. Wtedy uświadomiłam sobie, że nie ma nad czym się zastanawiać...to była miłość. Stwierdzam jednak z przykrością,że było to dawno i powoli zapominam jak to jest kochać, a co najgorsze...jak to jest być kochaną.
W moim życiu dzieje się coś co chyba mogłabym nazwać kochaniem. Niestety...po raz kolejny jest to kochanie nieodwzajemnione...może nazwanie tego platonicznym byłoby przesadą, jednakże poniekąd tak jest...bo moja miłość dzieje się w moim sercu, głowie, pamiętniku, na kartce papieru,gdy rysuję, w zapalonych świeczkach, w konkretnej muzyce...jest w powietrzu mojego pokoju i moich dłoniach, które mogły Go dotknąć.Dziwny jest ten świat, że tylu ludzi w koło,a mimo wszystko mnóstwo samotnych...nie potrafimy się odnaleźć i pójść wspólną drogą.Nikt nie wie, dlaczego tak jest.Niektórzy mówią mi, szukasz ideału, wymyślasz, wybrzydzasz...to nie prawda. Po prostu nie jestem desperatką i będę z kimś dopiero, gdy poczuję, że to jest ON i ON poczuje to samo...bo mam już dość iluzji.
Nigdy nie spodziewałabym się, że moje życie uczuciowe będzie takie...skomplikowane, niepoukładane i nieudane. Zawsze byłam bardzo uczuciowa i szybko popadałam w zauroczenie. Umiałam dostrzec TO COŚ, przed innymi. Co z tego ? Właściciele tego czegoś, nie widzieli tego we mnie...i tak od podstawówki do teraz. Nie potrafię zrozumieć jak to możliwe, że do tej pory nie było mi dane ani razu pokochać z wzajemnością...To boli,ale co zrobić? Ludzie mają większe problemy. Pozornie. Bo każdy ma problemy i dla każdego mają inne znaczenie. Priorytety wybieramy sobie sami. Moim aktualnie jest być w pełni szczęśliwą, a moja pełnia szczęścia nie jest możliwa bez tego Kogoś obok...za mną, przede mną...ze mną.
Nie cierpię kiedy ludzie mi mówią, że kiedyś na pewno kogoś znajdę...jakbym nie miała nic innego do roboty, tylko szukać i szukać jak desperatka. Nie szukam,ale też nie czekam bezczynnie...gdy wyczuwam impuls i szansę na cokolwiek to działam...nigdy nie pozostaję bezczynna. Jestem szczera, być może to właśnie to odstrasza facetów. Otwarcie mówię o uczuciach...nie chcę się bawić w kotka i myszkę. Kiedy ja wiem czego chcę, to oczekuję tego samego. Oczywiście...mogę dać czas na zastanowienie...tyle ile potrzeba...ale nie cierpię,gdy ktoś mnie zwodzi...nie mówi czegokolwiek o swoich odczuciach,a czynami daje niejednoznaczne sygnały. Naprawdę...życzę wszystkim odwagi...tak aby móc wyznać komuś o swoich uczuciach, o radościach, obawach, lękach. W miłości mieści się wszystko...jest tyle części składowych...a każda jest inna...bo to my dostarczamy elementów, które tworzą spójną całość.
Chłopaku, mężczyzno - złap za rękę swoją kobietę, nawet nie wiesz jakie to dla niej ważne, ucałuj ją w towarzystwie, chociażby w czoło, powiedz : TO MOJA KOBIETA...dziewczyno,kobieto - zrób tak samo...pochwal, pocałuj, doceń...każdy dzień to nowe szanse...nie można ich marnować...trzeba szanować się nawzajem i wspierać się...kiedyś z tej miłości zrodzą się dzieci...niech mają możliwość dostrzeżenia obrazu prawdziwej miłości, tak by same mogły jej zaznać i wiedzieć, jak należy ją pielęgnować.
A tutaj kilkanaście moich ulubionych piosenek o miłości :
https://www.youtube.com/watch?v=450p7goxZqg
https://www.youtube.com/watch?v=vaAVByGaON0
https://www.youtube.com/watch?v=esYMnZqYk-U
https://www.youtube.com/watch?v=-2U0Ivkn2Ds
https://www.youtube.com/watch?v=bpOSxM0rNPM
https://www.youtube.com/watch?v=MwpMEbgC7DA
https://www.youtube.com/watch?v=3JWTaaS7LdU
https://www.youtube.com/watch?v=FHG2oizTlpY
https://www.youtube.com/watch?v=allcex89vwE
https://www.youtube.com/watch?v=PIh2xe4jnpk
https://www.youtube.com/watch?v=Q1fGOG3XXIQ
https://www.youtube.com/watch?v=SCJsq58T1GU
https://www.youtube.com/watch?v=yihUfPJ_WiY
https://www.youtube.com/watch?v=fygkjJrlmCY
https://www.youtube.com/watch?v=uXfZ2H2sNI4
https://www.youtube.com/watch?v=SSTzwGtRU6E
https://www.youtube.com/watch?v=bRircB2hwSU
https://www.youtube.com/watch?v=EztDIotz7Nc
wtorek, 7 czerwca 2016
niedziela, 5 czerwca 2016
Dzień dobry !
Jest świetnie :D W piątek spędziłam miło czas nad jeziorem na Warchałach razem z grupką znajomych :) Pierwszy raz grałam we flanki i poczułam powołanie do tej gry. Hahah ^^
Standardowo oddawałam też skoki do wody ! Opaliłam się i wszystko mnie piecze.
Wczoraj razem z rodzinką, udaliśmy się do Gałkowa na bieg. Tata ukończył maraton na drugim miejscu. :) Po zakończeniu, odwiedziliśmy Piecki, miejscowość w której są najpyszniejsze lody jakie do tej pory jadłam. także polecam.
Dzisiaj, w nieco zmienionym składzie, tj. dołączyła do Nas koleżanka Asia, pojechaliśmy do Olszyn. Tata, Denis i Asia biegli na 10 km :) Wszyscy mieli miejsca na podium, w tym Denis 3 w klasyfikacji generalnej. Skóra piecze mnie jeszcze bardziej i wyglądam jak Indianin.
Nie wiem co będę robić dziś wieczorem.Może pobiegam, może pójdę posiedzieć na molo :)
Jest świetnie :D W piątek spędziłam miło czas nad jeziorem na Warchałach razem z grupką znajomych :) Pierwszy raz grałam we flanki i poczułam powołanie do tej gry. Hahah ^^
Standardowo oddawałam też skoki do wody ! Opaliłam się i wszystko mnie piecze.
Wczoraj razem z rodzinką, udaliśmy się do Gałkowa na bieg. Tata ukończył maraton na drugim miejscu. :) Po zakończeniu, odwiedziliśmy Piecki, miejscowość w której są najpyszniejsze lody jakie do tej pory jadłam. także polecam.
Dzisiaj, w nieco zmienionym składzie, tj. dołączyła do Nas koleżanka Asia, pojechaliśmy do Olszyn. Tata, Denis i Asia biegli na 10 km :) Wszyscy mieli miejsca na podium, w tym Denis 3 w klasyfikacji generalnej. Skóra piecze mnie jeszcze bardziej i wyglądam jak Indianin.
Nie wiem co będę robić dziś wieczorem.Może pobiegam, może pójdę posiedzieć na molo :)
środa, 1 czerwca 2016
Czas leci...szybciej niż się spodziewałam. Sama nie wiem, czy to dobrze, czy źle...Tak, czy siak...niebawem opuszczę Szczytno, by móc powrócić w październiku. W weekend, przyjeżdżają tu moi Rodzice. Tata będzie biegł w Gałkowie maraton :D Razem z mamą i bratem, będziemy Mu kibicować :)
Jutro czwartek, więc...SIŁKA <3 Nie wytańczyłam się wczoraj w Celi, więc muszę skorzystać z alternatywy przynoszącej mi radość, a mianowicie z ćwiczeń :> Dzisiaj nie czuję się najlepiej...i fizycznie i psychicznie. Spotkała mnie jednak bardzo miła niespodzianka. Kamirra i Ela, upiekły dla mnie ciasto, aby osłodzić moje coraz większe smutki. Nie da się ukryć, że jest pyszne ! <3 Co prawda humor nadal stabilnie słaby,ale nieco lepszy niż przedtem :)
Tak sobie myślę...w piątek kolokwium z metodologii...ale do Celi i tak chyba pójdę ! Musze się pozytywnie nastroić :P Jakoś to będzie...Dam sobie radę :)
Wszystkim życzę samych cudowności z Okazji Dnia Dziecka ! Pamiętajcie...w każdym z Nas drzemie dziecko :)
Jutro czwartek, więc...SIŁKA <3 Nie wytańczyłam się wczoraj w Celi, więc muszę skorzystać z alternatywy przynoszącej mi radość, a mianowicie z ćwiczeń :> Dzisiaj nie czuję się najlepiej...i fizycznie i psychicznie. Spotkała mnie jednak bardzo miła niespodzianka. Kamirra i Ela, upiekły dla mnie ciasto, aby osłodzić moje coraz większe smutki. Nie da się ukryć, że jest pyszne ! <3 Co prawda humor nadal stabilnie słaby,ale nieco lepszy niż przedtem :)
Tak sobie myślę...w piątek kolokwium z metodologii...ale do Celi i tak chyba pójdę ! Musze się pozytywnie nastroić :P Jakoś to będzie...Dam sobie radę :)
Wszystkim życzę samych cudowności z Okazji Dnia Dziecka ! Pamiętajcie...w każdym z Nas drzemie dziecko :)
poniedziałek, 30 maja 2016
Na dzień dobry motywacyjna piosenka !
https://www.youtube.com/watch?v=33QAPqLvMZQ
Mam dziś dobry humor i mam nadzieję, że nic tego nie zmieni :)
Niebawem ruszam z Iwonką zaliczyć ,,terroryzm'' :> Przed 18 szykuje się siłkaaaa ! <3 <3 <3
Po siłowni pójdę sobie ba saunę. Przyda mi się odrobina relaksu. Tymczasem załączam zdjęcie mojego nowego, zmienionego oblicza :
https://www.youtube.com/watch?v=33QAPqLvMZQ
Mam dziś dobry humor i mam nadzieję, że nic tego nie zmieni :)
Niebawem ruszam z Iwonką zaliczyć ,,terroryzm'' :> Przed 18 szykuje się siłkaaaa ! <3 <3 <3
Po siłowni pójdę sobie ba saunę. Przyda mi się odrobina relaksu. Tymczasem załączam zdjęcie mojego nowego, zmienionego oblicza :
Miłego dnia ! :*
poniedziałek, 23 maja 2016
Metodologia już za mną...mam nadzieję, że udało się zaliczyć to okropne kolokwium. :D
Dzisiejszy dzień, spędziłam dość aktywnie. Miałam promocję zdrowia i graliśmy w siatkówkę, a późnym popołudniem, wybrałam się z Iwoną na siłownię. W sumie wszystko mnie boli, ale to taki przyjemny ból. Przynajmniej wiem, że żyję...
Widok Jego osoby zakuł mnie w sercu - przyspieszyło...dziwne uczucie.Biję się z myślami, hamuję je jak tylko mogę. W zasadzie idzie mi całkiem dobrze. Lepiej niż zakładałam. Mam chwile zwątpienia, łzy płyną po policzku...ale wracam do stanu wyjściowego jakim jest chęć zmiany...zaczęcia nowego rozdziału. Tak bardzo chciałabym być już w domu...z dala od wspomnień, widoków, zapachów...z dala od Niego. Z drugiej strony...gdy Go nie ma, serce też płacze,,,Nie ma złotego środka. Trzeba to przejść po swojemu. Ze smutkami i radościami. Wszystko się ułoży. Prędzej, czy później!
Ale ja sobie lubię tak popierdzielić, poprawić o wszystkim i o niczym...pozwala mi to, zrelaksować się.Znalazłam jakiś fajny filmik z muzyką relaksacyjną...coś pięknego. Uwielbiam takie delikatne dźwięki.
https://www.youtube.com/watch?v=shCJbqtA40Y
Gdyby tak czas stanął w miejscu...
Dzisiejszy dzień, spędziłam dość aktywnie. Miałam promocję zdrowia i graliśmy w siatkówkę, a późnym popołudniem, wybrałam się z Iwoną na siłownię. W sumie wszystko mnie boli, ale to taki przyjemny ból. Przynajmniej wiem, że żyję...
Widok Jego osoby zakuł mnie w sercu - przyspieszyło...dziwne uczucie.Biję się z myślami, hamuję je jak tylko mogę. W zasadzie idzie mi całkiem dobrze. Lepiej niż zakładałam. Mam chwile zwątpienia, łzy płyną po policzku...ale wracam do stanu wyjściowego jakim jest chęć zmiany...zaczęcia nowego rozdziału. Tak bardzo chciałabym być już w domu...z dala od wspomnień, widoków, zapachów...z dala od Niego. Z drugiej strony...gdy Go nie ma, serce też płacze,,,Nie ma złotego środka. Trzeba to przejść po swojemu. Ze smutkami i radościami. Wszystko się ułoży. Prędzej, czy później!
Ale ja sobie lubię tak popierdzielić, poprawić o wszystkim i o niczym...pozwala mi to, zrelaksować się.Znalazłam jakiś fajny filmik z muzyką relaksacyjną...coś pięknego. Uwielbiam takie delikatne dźwięki.
https://www.youtube.com/watch?v=shCJbqtA40Y
Gdyby tak czas stanął w miejscu...
poniedziałek, 16 maja 2016
Kolejny, samotny wieczór w pustym pokoju,przytłacza mnie coraz bardziej. Chciałabym zapalić świeczki,ale kojarzą mi się z kimś, o kim nie powinnam w tej chwili myśleć. To przykre,że jedna osoba może dostarczyć równie wiele smutku,co radości.
Wypiłam dziś galaretkę na poprawę humoru, zjadłam pół czekolady miętowej,którą uwielbiam...nie pomogło. Nadal czuję się źle. Czy jest coś, co mogłoby to zmienić,albo ktoś ?
Nie ma piosenki,która ukoi moje smutne serce, nie ma zapachu,który to zrobi...a może...jest?
Tak,jest...tak blisko,a tak daleko. Gdzieś w pobliżu są ciepłe dłonie, które sprawiają,że dreszcze biegną po moim ciele,jak gepard po afrykańskiej sawannie. To takie nierealne...Czasem nie wierzę, jak wiele rzeczy potrafi mnie dobić. Kocham życie i kocham żyć,ale są chwile, gdy wszystko staje się nieważne...niedostępne...jakby wyimaginowane. Chciałabym usiąść nad brzegiem morza i móc spojrzeć w gwiazdy...posłuchać szumu fal...mam wtedy wrażenie,że każdy smutek odpływa wraz z nimi. Wiem,ze to nie prawda...ale trzeba sobie jakoś radzić. Szukać wyjątkowości w zwykłych rzeczach. To wiele ułatwia...pozwala na odkrycie cudowności,niedostępnych dla ludzi szarych,płytkich,pozbawionych wrażliwości. Dziękuję,że mam do tego dostęp. W tej kwestii zdecydowanie mogę się czuć wyjątkowa...
Już trochę minęło,odkąd popadłam w stan, w którym obecnie trwam. Z tego co obserwuję,jest ze mną coraz gorzej...moje myśli nie są już moje,nie potrafię nimi władać...tworzą się same,tak szybko i niespodziewanie...tracę kontrolę...przyszedł czas by ją odzyskać. Zatem...czas zacząć coś nowego...puścić w niepamięć pewne zdarzenia...być może utoruje to drogę do nowych,lepszych...takich które pozwolą na rozkwitnięcie w mym sercu radości ! To jest ten czas.
Wypiłam dziś galaretkę na poprawę humoru, zjadłam pół czekolady miętowej,którą uwielbiam...nie pomogło. Nadal czuję się źle. Czy jest coś, co mogłoby to zmienić,albo ktoś ?
Nie ma piosenki,która ukoi moje smutne serce, nie ma zapachu,który to zrobi...a może...jest?
Tak,jest...tak blisko,a tak daleko. Gdzieś w pobliżu są ciepłe dłonie, które sprawiają,że dreszcze biegną po moim ciele,jak gepard po afrykańskiej sawannie. To takie nierealne...Czasem nie wierzę, jak wiele rzeczy potrafi mnie dobić. Kocham życie i kocham żyć,ale są chwile, gdy wszystko staje się nieważne...niedostępne...jakby wyimaginowane. Chciałabym usiąść nad brzegiem morza i móc spojrzeć w gwiazdy...posłuchać szumu fal...mam wtedy wrażenie,że każdy smutek odpływa wraz z nimi. Wiem,ze to nie prawda...ale trzeba sobie jakoś radzić. Szukać wyjątkowości w zwykłych rzeczach. To wiele ułatwia...pozwala na odkrycie cudowności,niedostępnych dla ludzi szarych,płytkich,pozbawionych wrażliwości. Dziękuję,że mam do tego dostęp. W tej kwestii zdecydowanie mogę się czuć wyjątkowa...
Już trochę minęło,odkąd popadłam w stan, w którym obecnie trwam. Z tego co obserwuję,jest ze mną coraz gorzej...moje myśli nie są już moje,nie potrafię nimi władać...tworzą się same,tak szybko i niespodziewanie...tracę kontrolę...przyszedł czas by ją odzyskać. Zatem...czas zacząć coś nowego...puścić w niepamięć pewne zdarzenia...być może utoruje to drogę do nowych,lepszych...takich które pozwolą na rozkwitnięcie w mym sercu radości ! To jest ten czas.
niedziela, 28 grudnia 2014
Standardowo żeby odrobinę odpocząć pomagam sobie nutkami ;d Kanye West - All of the lights <3
Już prawie skończyłam pisać część teoretyczną mojego licencjatu.Temat jest przyjemny, ale dość męczący. Jeszcze kilka artykułów i stron w książkach,a będę wiedzieć o bieganiu więcej niż przeciętny zawodnik. :D Kurcze...jaram się :) Wyczytałam dziś mnóstwo ciekawych rzeczy !
Ach...zmęczyłam się tym pisaniem.Żeby nie było...przerwę też uwzględniłam ;d Pośpiewałam sobie trochę jak to mam w zwyczaju ;> Jeśli ktoś miałby ochotę posłuchać to zapraszam na :
http://ising.pl/dariajuliaguzowska
Jakość nie jest powalająca i wykonanie także,ale można posłuchać dla zabicia nudy. Odradzam przez słuchawki bo na początku troszkę trzeszczy.Hahaha :d
W drugi dzień świąt byłam na chrzcie córeczki mojej kuzynki.Zostałam chrzestną.Czuję się taka dumna.Paula jest cudna.<3 Mam nadzieję,że będę miała jak najwięcej okazji by móc z Nią pobyć.
Cały ten chrzest i przebywanie z maleństwem przypomniało mi o bajce jaką napisałam już jakiś czas temu. Może ktoś będzie miał ochotę ją przeczytać,więc zamieszczam :D Miłej lektury !
Valeria i nieoczekiwany prezent Dawno,dawno temu w małej wsi,we wschodniej Anglii
mieszkała mała dziewczynka o imieniu Valeria.Istotka to była śliczna i
niezwykła,o gołębim sercu.Szanowała starszych,troszczyła się o młodszych,innymi
słowy – mały aniołek.Niestety…jej życie nie było tak idealne jak mogłoby się
wydawać ,bowiem dziewczyna została osierocona jako niemowlę w trakcie napaści
wandali na wieś,którzy okradali domy i zabijali ludzi.Prawdopodobnie i jej
rodzice padli ofiarą tego napadu.Siostry zakonne z tutejszego klasztoru zajęły
się Nią jak umiały najlepiej.Dołożyły wszelkich starań by wychować dziewczynkę
na dobrego człowieka.Oprócz przykrej przeszłości,Valerię męczył jeszcze jeden
problem – miała chore serduszko.Od czasu do czasu bolało ją tak,jakby zaraz
miało pęknąć.Niektórzy mówili,że to z żalu po stracie ukochanych
rodziców,których nigdy nie poznała.Być może doskwierała jej samotność i choć
dobrze ją skrywała,nie umiała z nią sobie poradzić.Mimo choroby,dziewczynka nie
użalała się nad sobą.Strała się cieszyć każdym dniem,bowiem zdawała sobie
sprawę,iż może to być jej ostatni.Pewnego
razu,Valeria wybrała się do lasu na jagody.Siostry zakonne piekły zawsze o tej
porze roku ,pyszne jagodzianki dla biednych sierot,by choć odrobinę osłodzić im
życie jakie zgotował im los.Na swojej drodze dziecko spotkało małego
zajączka,kilka wróbelków i sarenkę.Nakarmiła je odrobiną chleba,który zabrała
ze sobą by się posilić,gdy poczuje głód.Słońce pięknie świeciło,a las pachniał
cudownie,aż chciało się żyć.Oczarowana niesamowitością dzikiej
przyrody,dziewczynka zabłądziła.Próbowała odnaleźć drogę.Na daremno.Czas płynął
,a ona zdezorientowana myślała jak dotrzeć do domu.Słońce zaszło,a las spowił
mrok.Przerażona istotka skuliła się w kłębek i usiadła pod najbliższym drzewem
i po chwili zasnęła. Wtem do jej uszu dotarł cudowny dźwięk niczym piękne
śpiewy przy wtórze harfy.Muzyka ta uspokoiła dziecko i pomogła mu wyzbyć się
strachu.Valeria ruszyła dziarsko by sprawdzić,skąd ów dźwięk dobiega.Wodzona
tajemną melodią,trafiła do wielkiej jaskini.Bez chwili namysłu ,skierowała swe
kroki ku jej wnętrzu.Gdy znalazła się w środku,Jej oczom ukazał się wspaniały
widok,ujrzała bowiem strumyk,który skrzył się niczym diamenty,a odgłos
pluskajacej wody zastepowała piękna muzyka,której dźwięk tam przywiódł.Stała
oszołomiona niezwykłością tego zjawiska.Nagle spośród kamieni porozrzucanych
wokół strumienia wyskoczyło dziwne stworzenie,nie przypominające żadnego z Jej
znanych.Stworzonko to miało główkę z kwiatu róży,a resztę jakby ludzką tylko o
wiele mniejszą.Valeria przyglądała się mu z otwartą buzią,niedowierzając w to
,co widzi. Zszokowana przetarła dwukrotnie oczy,lecz istotka nadal tam była i
powolutku zbliżała się do Niej przyjaźnie wyciągając rękę.Dziewczynka
delikatnie pochwyciła jej rączkę i przywitała się z radosnym uśmiechem słowami
: ,,Dzień dobry piękna istotko.Jak masz
na imię ? Ja jestem Valeria i zgubiłam się.Nie
potrafię odnaleźć drogi do domu’’. Ten istny cud natury rozpromienił się
tęczowym blaskiem i rzekł : ,,Jestem Nadzieja i towarzyszę Ci od bardzo
dawna,choć pewnie nie zauważyłaś,co w sumie wcale mnie nie dziwi,gdyż ze
wszystkim sił starałam się być niemalże niewidzialna.Przysłała mnie Królowa
Wszystkich Cnót bym opiekowała się Tobą,by nic Ci się nie stało.Przywiodłam Cię
tu aby pomóc Twojemu choremu sercu.Będąc niczym Twój cień,widziałam jak cudowną
jesteś dziewczynką i ile dobrego uczyniłaś ,mimo okrucieństw jakimi obdarował
Cię los. Wejdź proszę do tego strumyka i oczyść swe serce z choroby .Niech zabije mocniej i napędzi Twe
ciałko by czyniło jeszcze więcej wspaniałych rzeczy’’. Valeria bez namysłu ,zanurzyła
się w wodzie. Gdy wyszła ,poczuła jakby z jej serca spadł ogromny kamień ,który
je uciskał i niejednokrotnie sprawiał Jej ból .Po chwili jednak jakby opuściły
ją wszystkie siły i upadła .Nic złego się nie stało ,zasnęła. Gdy się
przebudziła ,dostrzegła znajomy pokój ,w murach klasztoru .Pobiegła czym
prędzej do matki przeorycy,która kierowała klasztorem ,by opowiedzieć Jej co
się wydarzyło .Nie małe było zdziwienie, gdy wraz z zakonnicą ujrzała dwoje
ludzi ,kobietę i mężczyznę ,którzy z radością spojrzeli w Jej stronę .Zanim
zdążyła wydobyć z siebie choć słowo ,nieznana kobieta podeszła bliżej i rzekła
:
Już prawie skończyłam pisać część teoretyczną mojego licencjatu.Temat jest przyjemny, ale dość męczący. Jeszcze kilka artykułów i stron w książkach,a będę wiedzieć o bieganiu więcej niż przeciętny zawodnik. :D Kurcze...jaram się :) Wyczytałam dziś mnóstwo ciekawych rzeczy !
Ach...zmęczyłam się tym pisaniem.Żeby nie było...przerwę też uwzględniłam ;d Pośpiewałam sobie trochę jak to mam w zwyczaju ;> Jeśli ktoś miałby ochotę posłuchać to zapraszam na :
http://ising.pl/dariajuliaguzowska
Jakość nie jest powalająca i wykonanie także,ale można posłuchać dla zabicia nudy. Odradzam przez słuchawki bo na początku troszkę trzeszczy.Hahaha :d
W drugi dzień świąt byłam na chrzcie córeczki mojej kuzynki.Zostałam chrzestną.Czuję się taka dumna.Paula jest cudna.<3 Mam nadzieję,że będę miała jak najwięcej okazji by móc z Nią pobyć.
Cały ten chrzest i przebywanie z maleństwem przypomniało mi o bajce jaką napisałam już jakiś czas temu. Może ktoś będzie miał ochotę ją przeczytać,więc zamieszczam :D Miłej lektury !
Valeria i nieoczekiwany prezent Dawno,dawno temu w małej wsi,we wschodniej Anglii
mieszkała mała dziewczynka o imieniu Valeria.Istotka to była śliczna i
niezwykła,o gołębim sercu.Szanowała starszych,troszczyła się o młodszych,innymi
słowy – mały aniołek.Niestety…jej życie nie było tak idealne jak mogłoby się
wydawać ,bowiem dziewczyna została osierocona jako niemowlę w trakcie napaści
wandali na wieś,którzy okradali domy i zabijali ludzi.Prawdopodobnie i jej
rodzice padli ofiarą tego napadu.Siostry zakonne z tutejszego klasztoru zajęły
się Nią jak umiały najlepiej.Dołożyły wszelkich starań by wychować dziewczynkę
na dobrego człowieka.Oprócz przykrej przeszłości,Valerię męczył jeszcze jeden
problem – miała chore serduszko.Od czasu do czasu bolało ją tak,jakby zaraz
miało pęknąć.Niektórzy mówili,że to z żalu po stracie ukochanych
rodziców,których nigdy nie poznała.Być może doskwierała jej samotność i choć
dobrze ją skrywała,nie umiała z nią sobie poradzić.Mimo choroby,dziewczynka nie
użalała się nad sobą.Strała się cieszyć każdym dniem,bowiem zdawała sobie
sprawę,iż może to być jej ostatni.Pewnego
razu,Valeria wybrała się do lasu na jagody.Siostry zakonne piekły zawsze o tej
porze roku ,pyszne jagodzianki dla biednych sierot,by choć odrobinę osłodzić im
życie jakie zgotował im los.Na swojej drodze dziecko spotkało małego
zajączka,kilka wróbelków i sarenkę.Nakarmiła je odrobiną chleba,który zabrała
ze sobą by się posilić,gdy poczuje głód.Słońce pięknie świeciło,a las pachniał
cudownie,aż chciało się żyć.Oczarowana niesamowitością dzikiej
przyrody,dziewczynka zabłądziła.Próbowała odnaleźć drogę.Na daremno.Czas płynął
,a ona zdezorientowana myślała jak dotrzeć do domu.Słońce zaszło,a las spowił
mrok.Przerażona istotka skuliła się w kłębek i usiadła pod najbliższym drzewem
i po chwili zasnęła. Wtem do jej uszu dotarł cudowny dźwięk niczym piękne
śpiewy przy wtórze harfy.Muzyka ta uspokoiła dziecko i pomogła mu wyzbyć się
strachu.Valeria ruszyła dziarsko by sprawdzić,skąd ów dźwięk dobiega.Wodzona
tajemną melodią,trafiła do wielkiej jaskini.Bez chwili namysłu ,skierowała swe
kroki ku jej wnętrzu.Gdy znalazła się w środku,Jej oczom ukazał się wspaniały
widok,ujrzała bowiem strumyk,który skrzył się niczym diamenty,a odgłos
pluskajacej wody zastepowała piękna muzyka,której dźwięk tam przywiódł.Stała
oszołomiona niezwykłością tego zjawiska.Nagle spośród kamieni porozrzucanych
wokół strumienia wyskoczyło dziwne stworzenie,nie przypominające żadnego z Jej
znanych.Stworzonko to miało główkę z kwiatu róży,a resztę jakby ludzką tylko o
wiele mniejszą.Valeria przyglądała się mu z otwartą buzią,niedowierzając w to
,co widzi. Zszokowana przetarła dwukrotnie oczy,lecz istotka nadal tam była i
powolutku zbliżała się do Niej przyjaźnie wyciągając rękę.Dziewczynka
delikatnie pochwyciła jej rączkę i przywitała się z radosnym uśmiechem słowami
: ,,Dzień dobry piękna istotko.Jak masz
na imię ? Ja jestem Valeria i zgubiłam się.Nie
potrafię odnaleźć drogi do domu’’. Ten istny cud natury rozpromienił się
tęczowym blaskiem i rzekł : ,,Jestem Nadzieja i towarzyszę Ci od bardzo
dawna,choć pewnie nie zauważyłaś,co w sumie wcale mnie nie dziwi,gdyż ze
wszystkim sił starałam się być niemalże niewidzialna.Przysłała mnie Królowa
Wszystkich Cnót bym opiekowała się Tobą,by nic Ci się nie stało.Przywiodłam Cię
tu aby pomóc Twojemu choremu sercu.Będąc niczym Twój cień,widziałam jak cudowną
jesteś dziewczynką i ile dobrego uczyniłaś ,mimo okrucieństw jakimi obdarował
Cię los. Wejdź proszę do tego strumyka i oczyść swe serce z choroby .Niech zabije mocniej i napędzi Twe
ciałko by czyniło jeszcze więcej wspaniałych rzeczy’’. Valeria bez namysłu ,zanurzyła
się w wodzie. Gdy wyszła ,poczuła jakby z jej serca spadł ogromny kamień ,który
je uciskał i niejednokrotnie sprawiał Jej ból .Po chwili jednak jakby opuściły
ją wszystkie siły i upadła .Nic złego się nie stało ,zasnęła. Gdy się
przebudziła ,dostrzegła znajomy pokój ,w murach klasztoru .Pobiegła czym
prędzej do matki przeorycy,która kierowała klasztorem ,by opowiedzieć Jej co
się wydarzyło .Nie małe było zdziwienie, gdy wraz z zakonnicą ujrzała dwoje
ludzi ,kobietę i mężczyznę ,którzy z radością spojrzeli w Jej stronę .Zanim
zdążyła wydobyć z siebie choć słowo ,nieznana kobieta podeszła bliżej i rzekła
:
,,Witaj
Valerio.Jestem Christina, a to mój mąż Richard. Wiem, że pewnie trudno będzie
Ci w to uwierzyć, ale jesteśmy Twoimi rodzicami. Gdy byłaś niemowlęciem, na
wioskę napadli zbóje, wpakowali nas do wozów
i wywieźli. Przetrzymywali nas w więzieniu, głodząc nas i bijąc. Byliśmy wycieńczeni, jednak
żyliśmy nadzieją, że wreszcie ujrzymy naszą małą córeczkę . Kilka tygodni temu,
do miejsca w którym nas uwięziono, przybył pewien dobry i czcigodny Pan o
imieniu Samuel. Wraz ze swoimi dzielnymi towarzyszami, uwolnił nas i innych,
których więziono wraz z nami, a złych ludzi przepędzili.Gdy tylko odzyskaliśmy
wolność, ruszyliśmy w podróż by Cię odnaleźć i udało nam się ! ‘’ .,,Wreszcie!’’
– dodał mężczyzna.Rodzice
podeszli do Niej i objęli czułym uściskiem.Od tamtej chwili, dziewczynka nie
była już samotna, odzyskała bowiem rodziców i zdrowie, a Jej życie przebiegało
w szczęściu i spokoju.W
każdym z Nas tkwi nadzieja, która potrafi zdziałać cuda. Uczy Nas, że nie
należy się poddawać. Być może wszyscy ludzie mają przy sobie tajemnicze
stworzonka,anioły, kogoś kto nad Nami czuwa . Bądźmy zatem dobrzy i szanujmy
życie, a być może i Nasz los, odmieni się na lepsze.
Subskrybuj:
Posty (Atom)
-
Dobry wieczór ! Dzisiejszy post chciałabym poświęcić tematyce wszechobecnego hejtu. Strasznie irytuje mnie to zjawisko. Ską...
-
Cześć Wszystkim :) Wybaczcie małą ilość wpisów na blogu, ale zdecydowanie, nie miałam weny. Naszła mnie jednak pewna refleksja...
-
Dobry wieczór ! Ten post kieruję do osób, zainteresowanych przebiegiem służby przygotowawczej NSR a w zasadzie przydatnymi wskazó...
Harry Potter - fikcyjna magia, czy coś więcej ?
Cześć i czołem ! Dzisiejszy post będzie dotyczył mojej wieloletniej miłości - Harrego Pottera. Swoją przygodę z tą niezwykł...