niedziela, 11 czerwca 2017

Małe wielkie zmiany :)


     
Witajcie Kochani !
            Mam już ponad 10 000 wyświetleń :) Bardzo się cieszę! Z tej okazji pokusiłam się o post.
           Od jakiegoś czasu, jestem już w domu. Opuściłam Szczytno i wracam w zasadzie  na obronę z rozbieżnością do 3 dni przed  i 3 po :D . Jak już kiedyś wspominałam, w niedalekiej przyszłości, planuję zostać wojskową. Już we wtorek czekają mnie testy psychologiczne przed służbą przygotowawczą we wrześniu. :) W zasadzie od początku lipca do końca sierpnia, zamierzam pracować, a od bodajże 7 września do końcówki grudnia, będę na szkoleniu.Nie ukrywam, trochę się cykam, ale jestem też bardzo podekscytowana. Mam już troszkę planów, mam nadzieję, że z realizacją pójdzie równie gładko, jak z ich wymyślaniem. Przy odrobinie szczęścia, powinno być dobrze.
             Tak sobie myślę, kończę stare życie i zaczynam nowy rozdział. Może warto by się zastanowić czego mądrego zdążyłam się dowiedzieć, a jakich głupot się dopuściłam. Coś w stylu rachunku sumienia...nie zamierzam powielać swoich błędów. Wy też ich nie popełniajcie :

Gdy głupią byłam :
*za bardzo ufałam nieodpowiednim ludziom, mogło się to dla mnie nie najlepiej skończyć,
*nadużywałam słowa przyjaźń, dopiero po wielu latach zrozumiałam, że naprawdę trzeba na to określenie zasłużyć,
*nie potrafiłam planować  i organizować swojego czasu,
*byłam zbyt wymagająca i wybredna,
*za często myślałam, że kocham, zbyt wiele emocji i  zbędnych przemyśleń,
*skrywałam swoje emocje tłumiąc je w sobie, co doprowadzało do melancholii,
*za często narzekałam,
*nie korzystałam  z życia, na siłę próbowałam wszystkich zadowolić, a tym samym unieszczęśliwiałam siebie,
*łatwo dawałam sobą manipulować,
*nie potrafiłam zwracać komuś uwagi, nie chciałam sprawiać przykrości, to bardzo źle. Kiedy coś nie pasuje, należy to mówić wprost.
*udawałam, że wszystko okej, gdy cała się sypałam,
*byłam za bardzo dumna, by mówić o swoich uczuciach prosto z mostu, uważałam, że mi nie wypada. Chyba się myliłam,
*zbyt często ulegałam lenistwu,
*nie wykorzystałam czasu w Szczytnie na  doskonalenie techniki pływania,
*wiele razy odmówiłam spotkania(z drugiej strony, zdarzało się,że poszłam z grzeczności kompletnie nie czując ,,tego''), żałuję…kto wie, jakby wszystko się potoczyło. Zawsze był ktoś, kto był ważniejszy od innych…i zawsze był to nietrafiony obiekt westchnień,
*zbyt rzadko odwiedzałam akademik, przez co poznałam dużo mniej ludzi, niż jego mieszkańcy,
*zazwyczaj zdecydowanie za mało piłam(czasem przydało by mi się nieco więcej  luzu) i jakieś 3 razy, niepodważalnie za dużo :O
*moje towarzystwo było za bardzo ,,hermetyczne’’,
*dla wygody nie walczyłam o swoje,
*pozwalałam się wykorzystywać i sobą pomiatać,
*za bardzo się starałam, a wychodziło jak zwykle,
*zbyt długo zwlekałam z kursem na prawo jazdy,
*za dużo czasu poświęcałam na naukę,
*w każdym dopatrywałam się dobra,
*myślałam, że potrafię kogoś zmienić, chyba za bardzo w siebie wierzyłam,
*życiem zapanowała rutyna, której nienawidzę,
*były chwile zatracenia, gdy chciałam wyglądać  dobrze, by podobać się innym, teraz dążę do tego by przede wszystkim czuć się  i wyglądać dobrze dla siebie samej,
*bywało również tak, że zaniedbałam się i zrezygnowałam ze swojego kobiecego stylu, sukienek, eleganckich koszul, spódnic, żakietów ( moje ulubione części garderoby), na rzecz jeansów, bluz i koszulek, nigdy więcej takiego długiego przestoju, aczkolwiek od czasu do czasu nie pogardzę :D

Kiedy głupotę utraciłam :
*zrozumiałam, że przyjaciół należy dobierać starannie, bo dla niektórych, czasem najmniejsza sprzeczka może być byle pretekstem do zakończenia ,,przyjaźni’’,
*już wiem, że pozornie zaufane osoby, mogłyby mnie bardzo skrzywdzić,
*pojęłam, że nie warto ryzykować utraty godności, dla kilku chwil przyjemności,
*ogarnęłam, że wmawiałam sobie pecha,
*otworzyłam się na ludzi i poznawałam wiele interesujących osób,
*nagięłam kilka swoich zasad i uważam, że było to dobre posunięcie,
*podjęłam walkę o swoje marzenia,
*wspierałam osoby, które są dla mnie bardzo ważne, jak najlepiej potrafiłam,
*wybaczałam i ,,żyłam dalej’’, lecz nie zapomniałam,
*nauczyłam się przełamać wstyd, przed pomaganiem.
            Można by zapewne wymieniać jeszcze bardzo długo. Jest kilka rzeczy, których mogłabym się powstydzić, jednak dużo więcej takich, które napawają mnie dumą. Zasłużyłam sobie na szacunek, na szczere słowo kocham, czy ,,dziękuję, że jesteś’’, albo ,, wiem ze czasem nie potrafię tego okazać, ale naprawdę bardzo Cię lubię’’ to ostatnie szczególnie mnie rozczuliło i doprowadziło do łez. Znać kogoś i wiedzieć, jak  wiele kosztuje wypowiedzenie takich słów, to  otrzymanie cennego skarbu. Potrafiłam wprowadzić w czyjeś życie trochę inspiracji, radości  i luzu, pokazałam jak  żyć ,,swobodniej’’.   

          Nauczyłam się czerpać doświadczenie od innych już, wiem już, czym jest ciężka praca. Zdobyłam wspaniałe przyjaciółki, które wspierały mnie w chwilach smutku i cieszyły się wraz ze mną z osiągniętych sukcesów. Zostałam matką chrzestną, zdałam  po wielu przebojach, egzamin na prawo jazdy ( najgorsze co mnie do tej pory spotkało, niczego w życiu tak nie przeżywałam) .Spróbowałam swoich sił na scenie, grając w młodzieżowym teatrze ( już niebawem tekst o tym), a także przystąpiłam do dwóch egzaminów do szkół aktorskich. Umocniłam się w wierze. Zgromadziłam wiele wspaniałych wspomnień. Wskoczyłam nago do jeziora z grupką znajomych i spełniłam tym samym swoje marzenie !
      Zrozumiałam, że jestem wolnym ptakiem. Potrzebuję swobody i chcę wreszcie zacząć  w pełni żyć, a nie tylko egzystować. Czekam na to wszystko z zapartym tchem. Poprawka. Nie czekam, działam i dlatego już niebawem, będę Wam pisać  jak jestem szczęśliwa  i jak wiele dobrego się dzieje w moim życiu. Już niedługo !

 Poniżej fotografie, które ukazują chwile, które były dla mnie wyjątkowe i mam nadzieję, że na zawsze pozostaną w mej pamięci :)


wtorek, 30 maja 2017

Powiew wiosny !

Witajcie Kochani !

         Pozwolę sobie, pokazać Wam, efekty mojej współpracy z przemiłym i bardzo pomysłowym Gabrielem : https://karpik94.wordpress.com/

Część zdjęć znajdzie się na moim blogu, a już niebawem, kilku innych można się spodziewać u Gabrysia :)

Mam nadzieję, że się spodobają :)

Miłego oglądania !







Ja zmykam po raz ostatni w tym roku, odwiedzić Celę :P 
Dla Was, nutka, która bardzo przypadła mi do gustu. 
Dobrej nocy <3 !


piątek, 12 maja 2017

Jurandalia :D

Witajcie !

      Dzisiaj krótki pościk o Jurandaliach - święcie studenckim organizowanym w Szczytnie :)
Muszę przyznać, że mimo licznych atrakcji ,w tym roku czegoś  mi brakowało. Albo raczej kogoś. Nie miałam okazji świętować w podstawowym składzie ,,mojej paczki'' i to wszystko było jakieś takie niepełne...ale nie  ma co narzekać :D Załączam kilka zdjęć :)



Ja i moje ziomki :D Mateusz z Iwonką, Agata z Karolinką i Moniką :D

Zwycięska drużyna turnieju Jurand Cup - Albatrosy :) Moja grupa <3

Braciszek zwyciężył w biegu Jurandaliowym :)
Z Natką :*
Z braciszkiem i Jego dziewczyną Natalią^^




piątek, 5 maja 2017

Odrobina chaosu nocą...


     Radość,smutek,radość, smutek, radość...smutek. Życie to pasmo ciągłych odczuć i wahań nastroju. Co wczoraj wydawało się piękne, dziś napawa odrazą.Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia...albo leżenia.Możesz patrzeć, a wcale nie widzieć, słuchać, a nie słyszeć, a kolejnego dnia, znowu masz alergię na obojętność. Pustka rośnie w siłę, w duszy czarna dziura. Noc jest jakby czarniejsza, a cisza rozsadza Ci bębenki. Tak bardzo chcesz czuć, czujesz...sama nie wiesz co. Resztki energii wyssała samotność, która aż promieniuje od czterech ścian. Nawet lody wiśniowe, nie ukoją dziś tego braku. Chcesz popatrzeć w gwiazdy,ale i one są dziś obojętne.Płomień świeczki wesoło podskakuje, dobrze, że chociaż on nie przejmuje się, że jest z Tobą sam w azylu. Szczelnie zakrywasz smutek, żeby nie wyszedł na powierzchnię. Jednak mimo,to, czujesz, że toniesz..zimna piana otula Twe bezsilne ciało. Piasek przelatuje między palcami, jakby wszystko się skończyło. Nie skończy się...podniesiesz go i będziesz przesypywać dalej.Masz już  dreszcze,ale te lody tak cudownie gaszą żar zawiedzenia. Odpoczniesz, odetchniesz głębiej...powietrze wleci przez balkon i pozwoli Ci spokojnie zasnąć. Tak będzie.

Dobrej nocy...


sobota, 29 kwietnia 2017

Do czego NIESZCZĘŚLIWA MIŁOŚĆ jest Nam potrzebna ?

Witajcie!

      Pewnie zadajecie sobie pytanie, jak nieszczęśliwa miłość może być do czegokolwiek potrzebna? Przecież coś potrzebnego, to raczej  coś pozytywnego, a tu jak sama nazwa wskazuje, nieszczęśliwa - to mnóstwo negatywnych odczuć.

     Otóż, moim zdaniem, przeżywanie takiego uczucia i trwanie w tym stanie, uczy Nas wielu dobrych rzeczy, zatem jest potrzebne.Jak to wygląda w praktyce ?

       Młoda dziewczyna, gimnazjalistka. Zakochuje się po raz pierwszy. To raczej miłość platoniczna. Iluzja prawdziwych uczuć i realnej rzeczywistości. To stan niewiedzy, domysłów i zbędnych niedopowiedzeń. Mimo, że odwaga sprzyja pytaniu wprost, odpowiedzi nie są zadowalające. Często niekompletne, niejasne. Wie, że kocha, bo na Jego widok serce bije szybciej, krew pulsuje tak intensywnie jak nigdy dotąd i sama nie wie, co ze sobą począć. Jest zagubiona, nie gotowa na taki wulkan odczuć. Cierpi, dojrzewa, zaczyna powoli rozumieć, że przecież nie warto. Będzie lepiej...Podobno...3 lata mijają szybciej niż się spodziewała.

      Początek  studiów. Nowe życie. Zmiana sposobu myślenia, ubioru, życiowych celów, towarzystwa i kolejny stopień do dojrzałości. Nowy obiekt westchnień na horyzoncie. Walka o szacunek, zrozumienie i uczucie. Kolejna seria domysłów, odwaga nieco się zatraca, nabiera ostrożności, dystansu. Nie chce pokazać jak bardzo Jej zależy bo przecież, takie obnażanie duszy, źle się dla Niej skończyło. Czeka, ma nadzieję, łudzi się, a miłości nie ma.Mijają wakacje...Dają sobie szansę. Serce znowu zaczyna bić szybciej, twarz nabiera rumieńców,  Ona czuje się szczęśliwa jak nigdy do tej pory. Postanawia cieszyć się chwilą, na nic się nie nastawiać. Poniekąd udaje Jej się to. Zaznaje odrobiny ciepła o której zawsze marzyła. Pierwszy raz wprost mówi kocham i jąka się jak małe dziecko, bo jest tak bardzo przejęta. Tak wiele to dla Niej znaczy. Znowu ma nadzieję. Próbuje trzymać dystans,ale coraz gorzej Jej to wychodzi. Zaczyna wyczuwać obojętność, tak bardzo bolesną. Gra w otwarte karty. Dowiaduje się, że to wszystko nie tak. Ona się nie liczy bo gdzie indziej jest Inna...
Nie załamuje się.. Gdy łza próbuje napływać do oczu, podnosi głowę ku górze i mówi sobie : ,,bądź silna''...i jest. Ćwiczy zawzięcie, biega, dba o siebie. Odkrywa swoją kobiecość na nowo. Nie jest już tak naiwna. Nabiera rezerwy. Trzyma dystans. Wie już, że zaufanie to mit. Nie wierzy, że będzie umiała znowu poczuć, co to znaczy. Wychodzi z tej sytuacji z godnością. Bez scen żalu i złości...Serce pęka w pół...Mijają 2 lata.

      Niewiele zostało do końca studiów.Analizuje zdobyte doświadczenia.Wciąż sama, myśli co poszło nie tak. Spotyka kogoś nowego. Poznaje Go, ulega głębokiemu zauroczeniu. Z roześmianą buzią słucha głupkowatych historii i serce jej mięknie na widok uśmiechu satysfakcji na jego twarzy. W tańcu wirują jakby nic innego się nie liczyło, a parkiet był czymś w rodzaju odrębnego wszechświata...Splecione ręce, przewodzą ciepło, które płynie z serca. Jaka szkoda,że Jego czoło na Jej barku, nie jest w stanie przenieść myśli skrytych gdzieś głęboko w otchłani umysłu. Raczej wiele się nie doszuka, bo tutaj, to  zawartość spodni, podejmuje, jakże głupie decyzje. Zaczyna rozumieć, że związek w dzisiejszych czasach to farsa. Tak niewielu potrafi, traktować z szacunkiem swoją drugą połówkę. Wygoda i tchórzostwo zwyciężają z pragnieniem szczęścia. Alkohol to talizman, bez, którego dobra zabawa nie ma prawa mieć miejsca. Sumienie to wymysł filozofów albo istnieją specjalne siatki zakładane na duszę i wtedy nie boli.Coś w tym musi być, skoro da się tak żyć. Beztrosko, bez cienia wstydu i ani krzty empatii...Fizyczność góruje nad duchowością. Wnętrze się liczy, ale tylko to poniżej pasa. Cóż począć? Walczy sama z sobą i oszukuje się stale, że to tylko Jej wymysł, a serce wciąż przyspiesza...Śni o nierealnym świecie, a zarazem schodzi na ziemię, zraniona kolejnym przejawem obojętności. Wie, że znowu nie ma na nic wpływu, choć się stara i próbuje. Mijają  chwile...Teraz trwa.

       Nieszczęśliwa miłość jest potrzebna, do dostrzeżenia popełnianych błędów, do rozróżnienia odczuć, a przede wszystkim do strzeżenia swojej godności i honoru.Trzeba wiedzieć, co można, a czego nie... Uczy jak okrutni potrafią być ludzie, jak nie warto  być ,,za dobrym'' bo ktoś inny to wykorzysta. Kiedy już trafimy na tę prawdziwą miłość, będziemy wiedzieć, że jest wyjątkowa. Nie musimy się wówczas zastanawiać, czy można kochać inaczej, czy da się czuć w inny sposób ? Mamy porównanie i doceniamy czas spędzony z ukochaną osobą. Widzimy jak wielu ludzi jest samotnych i cierpi z tego powodu.

      Mam prośbę. Szanujcie ukochane osoby i swoją obecnością dziękujcie im za każde chwile przeżyte  razem. Gdzieś jest ktoś, kto chciałby zająć Wasze miejsce.Cieszcie się,więc ze szczęścia jakie Was spotkało...a gdy nie jesteście szczęśliwi to skończcie to udawanie i oszukiwanie samych siebie. To Wasze życie...Nie rezygnujcie z radości, dla pochlebnej opinii społeczeństwa....Bo to Was boli w sercu, nie ich. Zrozumcie...nie jest szkodą, rozstać się z kimś, gdy się nie układa, prawdziwa szkoda, to udawać, że wszytko jest dobrze i żyć po swojemu , bez względu na czyjeś uczucia.

Miłego wieczoru :)

Klasyk na ukojenie myśli...

Whitney Houston - I Will Always Love You




sobota, 22 kwietnia 2017

STOP zatracaniu się ,,dziecka w dziecku'' !

Witajcie !

     Tym razem, chciałabym wypowiedzieć się, na temat : wpływu internetu , podążania za modą,braku zainteresowania dzieckiem ze strony rodziców,  czy  sugerowaniem się opinią innych, na zatracanie się przeżywania uroków dzieciństwa w dzisiejszych czasach. Wiem, temat dość oklepany, ale wciąż ,,na fali''.

     Nie ukrywam...trochę mnie to wszystko trapi. Dlaczego dzieci stale się nudzą i ,,zabijają czas'' facebook'iem, bądź innymi portalami ? Po co, rodzina kupuje im super nowoczesne tablety, czy telefony? Szpan i to co ludzie powiedzą są ważniejsze niż rozwój dziecka ? Serio? Kurde.Tak nie może być. To oczywiste, że zawsze ktoś będzie miał więcej lub mniej, gorsze, czy lepsze.Jakoś specjalnie bym się tym nie sugerowała.Grunt to wyjaśnić dziecku, że rzeczy materialne, to nie jest priorytet, a nie za wszelką cenę dążyć do tego, by spełniać co raz to nowe zachcianki. Takie gadżety sprawiają radość na chwilę i potem znowu jest pustka. Rozumiem, że rodzice chcą dobra dziecka, zależy im na tym, by nie było szykanowane,czy czuło się gorsze, ale nie tędy droga.

    Będąc w wieku szkolnym, miałam wiele pasji. Lubiłam rysować, śpiewać, tańczyć, grać na flecie, występować jako aktorka, czytać książki, rozwijać się pod kątem gimnastyki i oczywiście uprawiać wszelkie formy sportu. Co robiłam by móc się realizować? Rysowałam w domu, a w szkole uczęszczałam na zajęcia malowania farbami do okien i przynosiłam mamie coraz to nowe bazgrołki. W kwestii muzycznej, uczęszczałam na koło, na których ze świetną P. Surmą, szlifowałam grę na flecie i doskonaliłam umiejętności wokalne. Co do tańca, akurat w tej dziedzinie, mogłam liczyć na moje koleżanki (podzielałyśmy pasje), na  MTV i swoją inwencję twórczą. Nie raz,przygotowywałyśmy układy taneczne, bądź taneczno-gimnastyczne, na różnego rodzaju apele, dożynki, czy festyny. Jeśli chodzi  o sport, z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że mój ,,Pan od wf-u'', doskonale radził sobie z zachęcaniem do jego uprawiania. Prowadził sks-y na których można było pograć w różne gry zespołowe. Organizował liczne zawody i motywował do zdrowej rywalizacji, chociażby w trakcie zaliczeń w ramach zajęć. Co ciekawe, świetnie nadzorował, również występy artystyczne moje i moich koleżanek, które opierały się na prezentacji wszelkiego rodzaju tzw. piramid, czyli figur gimnastycznych, polegających na współpracy dwóch lub kilku osób, które tworzyły piętrowe wariacje. Wchodziłyśmy sobie na barki, stawałyśmy na rękach , na głowie, robiłyśmy mostek. Nie było strachu, że ,,coś się stanie''. Liczyła się zabawa i możliwość samorealizacji. Uwielbiałam przesiadywać w bibliotece. Nie byłam typem kujona, raczej niepoprawnej marzycielki. Lubiłam uciekać od codzienności, zatracając się w w świecie wyobraźni. Może się to wydać dość nietypowe, ale najbardziej wyszukiwałam książek o duchach, zombie, wampirach i innych jak na tamte czasy, strasznych opowieściach. Do teraz pozostała mi sympatia do tego typu tematyki. Uwielbiam dreszczyk emocji i często oglądam thrillery i horrory.Oprócz strasznych  utworów, żyłam w świecie magii i Harrego Pottera. Niektóre części, czytałam po dwa razy,bo nie mogłam się doczekać kolejnej, a nie chciałam ,,stracić wątku''. Hahahaha. To były czasy. Czytanie książki, która miała po kilkaset stron, w kilka dni. Starałam się czytać jak najwolniej, żeby móc się cieszyć książką możliwie najdłużej jak się da :) Do tego ,,Opowieści z Narnii'' <3 Czytałam też wszystkie lektury i każdą inną książkę, którą miałam pod ręką. Pewnego razu, któraś z gazet, bodajże Gazeta Wyborcza, jako dodatek do czasopisma, dołączała różnego rodzaju książki. W większości były to lektury dla dzieci. Tak się cieszyłam ,jak dostałam coraz to kolejny egzemplarz. Tata doskonale się spisał w tej kwestii :) W sumie moja pasja do czytania, ciągnęła się aż do liceum. Tam będąc w klasie humanistycznej, musząc czytać po kilka książek tygodniowo, straciłam do tego zapał i jakiekolwiek chęci. Teraz czytałam bardzo mało, ale mam zamiar wrócić do swoich norm ,,z dzieciaka'' ,czyli przynajmniej te dwie książki w miesiącu. Tak się złożyło, że na tegoroczne urodziny, dostałam od cioci i wujka książkę ,,Lampiony'' K. Bondy. Chyba będzie pierwszą, która rozpocznie wspaniałą serię :)

     To tyle w kwestii moich pasji z dzieciństwa. Najważniejsza wtedy była dziecięca radość i chęć zabawy. Komunikacja, mimo tego, że telefonów, zaczęliśmy używać mniej więcej od 4-5 klasy, była na wysokim poziomie. Nie trudno było się znaleźć. Bawiliśmy się w dwóch, trzech miejscach całą gromadą, więc wystarczyło sprawdzić te miejscówki i voila ! Jak mama wołała na obiad, to niosło się echem po całej wsi. ( Taką mamy świetną akustykę w Cetyniu).

     Chciałabym skierować apel, do Was, Drodzy Rodzice ! Przynajmniej starajcie się zaszczepić pasje w swoich dzieciach. Nauczcie ich szacunku do ludzi, rzeczy, tak żeby doceniały co mają, a nie ciągle chciały więcej. Serio...gdy byłam dzieciakiem nie dostawałam super drogich prezentów. Teraz dzieci dostają mega kosztowne gry na playstation ,czy coś tam, ja cieszyłam się z gier z gazet za 10, czy 20 zł i było super. Doceniałam to. Głupie gumki do włosów, czy pióro kulkowe dawało mnóstwo radochy.

     Jeśli Was na coś nie stać, to nie stawajcie na rzęsach, bo dziecko ma jakieś ,,widzismisie.'' Co innego, gdy rzecz, ta była by dla dziecka na prawdę ważna i widać, że doceniło by tego wartość. W takiej sytuacji, warto się poświęcić i czegoś sobie odmówić. Ważne jednak, by nie przyzwyczajać dziecka i nie pozwalać oswajać mu się z myślą, że ,,wszystko się należy''. Mi rodzice od zawsze powtarzali, że muszę zasłużyć na różne przyjemności. Nie do końca powinno tak być, jednak nie ukrywam, że pewnie w jakimś stopniu, dzięki temu wiem, co oznacza starać się o coś, umiem dostrzec ,,ważność'' pewnych rzeczy , czy zdarzeń. Proszę Was, kupcie dziecku książkę, nie grę. Książki oprócz tego, że rozwijają wyobraźnię, wpływają też na ubogacenie słownictwa. To świetny sposób na obycie się z nim ,a tym samym, na naukę ich poprawności, a co za tym idzie, popełnianiem mniejszej ilości błędów :) Same plusy. :> 

      Nie zapomnę też, jak kilka razy prosiłam mamę żeby układała ze mną klocki. Ciągle mówiła, że nie ma czasu. (Za to często mi czytała, zanim sama się nauczyłam. Dzięki Mamusiu :* ) Pewnego razu przyjechała do Nas ciocia, siostra mamy i zbudowała ze mną zamek. Miałam 5 lat, a pamiętam jakby to było wczoraj. Nie pozwólcie, by Wasze dzieci, musiały ,,wychowywać'' się same. Poświęćcie im możliwie jak najwięcej uwagi. Prezenty nie zapewnią miłości i prawdziwej, niegasnącej radości. Dzieci na serio starają się zapamiętać, jak najwięcej radosnych chwil. Ten moment, gdy pomagałaś odrobić mu lekcje bo sam nie dawał rady, chwilę, gdy ciągnąłeś sanki, a ona spadła w śnieg, była cała mokra i cieszyła się jak nigdy dotąd. Coś co w Waszym mniemaniu, może być tylko ulotną chwilą i detalem, w pamięci dziecka, czasem nieco wyidealizowane, przenosi się do serca i w nim zostaje. Kochajmy swoje dzieci, nie słowami, lecz czynami. Doceniajcie pociechy, bo są często mądrzejsze, niż się Nam wydaje. Tak wiele potrafią zrozumieć, po swojemu, a jednak prosto i życiowo. Chrońmy dziecięcą szczerość, empatię i radość z ,,małych rzeczy''. Niech się nie zatracają w świecie dorosłych, do którego stale są wciągane...

    Szczególnie odradzam robienie miliona zdjęć, pozowania, ubierania dziecka jak dorosłego. Z brudną buzią i podartymi spodniami na kolanach też jest cudne, a przede wszystkim, radosne :)







Troszkę mojej roześmianej mordki z czasów dzieciństwa :) Tak na poprawę humorku :)

Dużo radości i cierpliwości ! Nikt nie mówił, że będzie łatwo, ale na pewno warto ! :)

Harry Potter - fikcyjna magia, czy coś więcej ?

Cześć i czołem !               Dzisiejszy post będzie dotyczył mojej wieloletniej miłości - Harrego Pottera. Swoją przygodę z tą niezwykł...