poniedziałek, 26 listopada 2018

Cieszmy się z ,,małych'' rzeczy...

Witajcie !


             Dzisiejszy post poświęcę swoim duchowym i egzystencjalnym rozterkom. Nie będę ukrywać, bo nie ma to najmniejszego sensu, nie najlepiej znoszę życie w Bemowie. Ciężko mi się przyzwyczaić do życia w samotności. Każdy kto dość dobrze mnie zna, wie, że jestem osobą towarzyską, lubię aktywnie spędzać czas, tańcząc, biegając i śpiewając :) Robienie tego w pojedynkę, niespecjalnie dostarcza mi radości...i muszę przyznać...to chyba dla mnie największy sprawdzian charakteru, jaki do tej pory przyszło mi zdawać.Bo co to za życie z dala od przyjaciół i rodziny...zupełnie sama, w starym mieszkaniu położonym gdzieś w głębi lasu :O No dobra...trochę przesadziłam.Hahaha...Do ulicy jest bardzo blisko...i są nawet 2 sklepy :D Także jak widać, liczne  dobrodziejstwa Bemowa, nie do końca mnie przekonały.

           Jedno jest pewne...tak jak po powrocie do domu z NSR-ów, cieszyłam się wszystkim czym mogłam, tak teraz jest to jeszcze bardziej intensywne...bo nie wiem, kiedy znowu będę mogła wrócić w rodzinne strony. Szykuje się  co prawda urlop w grudniu, a kolejny dopiero w czerwcu...a połączenie z Bemowem...to jak na końcu świata. Jak do tej pory,(od 10 września) byłam w nim tylko 2 razy. Raz na 1 dzień i drugi na 3 dni. No cóż...nie jest to łatwe. To nie to samo co rozłąka na studiach. Tam miałam tyle zajęć, że było czasu myśleć o domu. Było wesoło, miałam przy sobie przyjaciółki...robiłam to co kochałam...a teraz ? Teraz już nie wiem co kocham...Jestem nieco rozbita  i niezdecydowana.Mimo tego, że chcę służyć, myślę, że się do tego nadaje, to czuję się taka ,,wyssana'' z pozytywnej energii. Nie wiem sama, dlaczego tak często się śmieję...chyba tłumię podświadomie ten cholerny smutek, który stale ,,przebija się na powierzchnię''. Dawno tak nad sobą nie pracowałam. Wmawiam sobie różne rzeczy, codziennie staram się zmieniać nastawienie na lepsze, pochodzę do pewnych spraw na odmienne sposoby...kombinuję jakby tu przetrwać i się nie ugiąć. Kurcze...tyle czasu, tyle starań...nie tak to miało wyglądać...a może miało ? Tylko dlaczego ja tego nie przewidziałam ? ;/ Teraz nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem. Muszę się cieszyć z małych rzeczy...Uważniej oglądać film z rodzicami, cieszyć się ich śmiechem, spojrzeniem i buziakiem, czy tulaskiem na przywitanie lub do widzenia...czuć każdą kroplę gorącej wody, która zalewa moje ciało, kiedy się kąpię w swojej ukochanej wannie...wytężyć umysł, przy zgadywaniu kalamburów z ekipą i delektować się Fortunką, bo bez Nich to już nie jest to samo. Najgorsza jest jednak perspektywa Świąt bez najbliższych.Nastawiałam się na to od samego początku, ale jak sobie wyobrażam puste miejsce przy ,,naszym'' stole, to łzy napływają mi do oczu...nie usłyszę wprost, tych jakże rzewnych i emocjonujących życzeń, jak co roku...Nigdy ich nie lubiłam, ale teraz wiele bym  za nie oddała. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że sama podjęłam decyzję...wybrałam...pytanie, czy dobrze? Okaże się.

         Kochani, trzymajcie kciuki. Chciałabym z tej całej mojej życiowej sytuacji wyjść zwycięsko...Myślę, że będę w stanie to zrobić, gdy zażegnam ten nieszczęsny kryzys.

         Jeśli chodzi o Was... powiem tylko tyle...zazdroszczę Wam, że macie z kim porozmawiać, do kogo się przytulić, z kim zjeść, pokłócić się i pogodzić...dobrze mieć kogoś i być dla kogoś. Życzę Wam dużo miłości i cierpliwości oraz wytrwałości w codziennej wędrówce zwanej życiem.

Ciao ! Całuję :*





Reni Jusis - Ćma (Gromee Remix) (Audio)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Harry Potter - fikcyjna magia, czy coś więcej ?

Cześć i czołem !               Dzisiejszy post będzie dotyczył mojej wieloletniej miłości - Harrego Pottera. Swoją przygodę z tą niezwykł...